4 lipca 2017

PUMPTRACK











"Obudziło go systematyczne: bip, bip, bip... Przetarł oczy, leniwie odszukał zegarek, wyłączył sygnał i sprawdził godzinę. Była 6:30 i juz wiedział, że to jest ten poranek. Poranek, w którym będzie miał szansę na pumptrack tylko dla siebie. Wielokrotne próby wieczornej jazdy, wśród tych wszystkich wyrostków, spychały go zawsze na boczny tor. Tor dla małych dzieci, na którym szybko się nudził i monotonna jazda w kółko była zbyt przewidywalna. Wiedział, żeby osiągnąć wyższy poziom musi ćwiczyć na tym drugim. Większym, z niezliczoną ilością zakrętów i muld.
Pobiegł do sypialni rodziców, energicznie ich budząc. Oni go rozumieli. Wiedzieli, że to jego żywioł. Odszukał swój pomarańczowy kask, napełnił bidon świeżą wodą i poszedł z rodzicami spakować rower do bagażnika samochodu. Droga do celu nie była długa, ale wydawała się trwać wieczność. Po kilku zakrętach i krwisto czerwonych światłach sygnalizacji miejskiej dotarli na parking. Wypakowali rower i podjechał pod ostatnią przeszkodę, jaka przed nim została. Była to wspinaczka po stromym Wzgórzu Andersa. Przebył ją wyjątkowo szybko i sprawnie. Dotarł na górę z lekką zadyszką, ale był bardzo szczęśliwy, bo tor, tak jak przypuszczał okazał się pusty. Miał go tylko dla siebie. 
Warto było wstać wcześniej niż zwykle."

2 komentarze:

  1. Cudnie móc spełnić marzenie dziecka i wspierać go w jego rowerowym żywiole :) Brawo Edek, brawo wy!

    OdpowiedzUsuń